piątek, 29 listopada 2013

"Pstryk - i światło!"


             Elektryczność, według definicji słownikowej jest to ogół zjawisk wynikających z oddziaływań elektromagnetycznych pomiędzy cząstkami mikroświata. Jednakże w dobie współczesnego świata,  kiedy  energia elektryczna jest stale użytkowana w różnych celach, definicja ta nie dość precyzyjnie oddaje istotę tego wynalazku w życiu człowieka.  Większość ludzi współcześnie sama  nie zdaje sobie sprawy jak ważną rolę pełni szeroko pojmowana elektryczność w ich życiu codziennym. O jej  niezbędności najprościej się przekonać  w  sytuacjach kryzysowych, kiedy to jakaś grupa odbiorców prądu zostaje od niego odcięta.  Codzienne czynności takie jak zakupy, zapłacenie rachunków czy nawet gotowanie stają się czynnościami niemożliwymi do wykonania. Pomyśleć można, że jeszcze przed kilkoma wiekami ludzie potrafili poradzić sobie z różnymi przeciwnościami losu za pomocą pracy własnych rąk, ewentualnie urządzeń napędzanych również energią mechaniczną.  Na chwilę obecną dostępność energii jest stanem do tego stopnia można by powiedzieć naturalnym, iż trudno dostrzec zmiany, jakie wprowadziła ona do codziennego życia.  Jednym z bardziej rewolucyjnych wynalazków jest światło elektryczne, które jak już pisał McLuhan jest czystą informacją. Oznacza to, iż światło samo w sobie nie niesie żadnych treści, użyte dopiero w jakiejś konkretnej sytuacji staje się ich nośnikiem.
          W praktyce światło pozwoliło na swobodne funkcjonowanie także po zmroku, przez co granice między dniem a nocą w pewien sposób się zatarły, nie są tak bardzo odczuwalne. Ponadto energia elektryczna i urządzenia przez nią zasilane umożliwiły szybką komunikację międzyludzką zarówno tę w świecie realnym jak i wirtualnym. To dzięki energii elektrycznej możliwe jest szybkie przemieszczenie się z punktu A do punktu B nowoczesnymi środkami komunikacji. W stosunku do sfery wirtualnej elektryczność sytuuję się tu jako podstawa do funkcjonowania sieci internetowej nie tylko jako medium  przesyłające na skalę globalną informacje, ale już na poziomie bardziej fundamentalnym jako źródło zasilające wszystkie urządzenia.  Z kolei  przesył informacji drogą elektroniczną jest podstawową formą przekazywania różnego rodzaju danych we wszystkich działach życia społecznego. Robiąc zakupy, płacąc kartą płatniczą, wysyłając SMSa, słuchając muzyki, czy rozmawiając ze znajomymi na portalach społecznościowych  dokonuje się pewnego  przesyłu danych. W dodatku elektryczność, a w następstwie rozwój przestrzeni wirtualnej, pozwolił człowiekowi na swobodę kształtowania rzeczywistości,  jaką się otacza, doboru informacji jakie do niego docierają.

Rozpatrując w ten sposób elektryczność jawi się ona jako przełomowe odkrycie oraz medium bez którego niemożliwy byłby jakikolwiek rozwój technologii.

środa, 6 listopada 2013

W "sieci" bibliotek


 


          Książki – zbiór myśli, fantazji, największy magazyn ludzkiej wiedzy przelany  na papier. Współcześnie w dobie cyfryzacji występujące także w formie elektronicznej, udostępniane w różnoraki sposób, przede wszystkim  za pomocą internetu, który podobnie, jak wcześniej książki stał się uniwersalnym zbiorem, gromadzącym wiadomości z niemalże wszystkich dziedzin życia. Włączenie treści książek do sieci internetowej stało się możliwe poprzez nadanie im postaci cyfrowej, czyli digitalizację, która z mojej perspektywy jest rozwiązaniem bardzo praktycznym.

Idea digitalizacji książek zrodziła się stosunkowo niedawno. Najbardziej znanym działaniem idącym  w  kierunku  masowej digitalizacji  jest projekt zapoczątkowany w  2002  roku  przez jedną  z największych korporacji funkcjonujących w branży internetowej, mianowicie Google. Niedługi czas po tym umieszczając na swojej stronie zakładkę pozwalającą na stosunkowo sprawne wyszukanie danej książki. Sama  idea  bardzo  prosta,  można  by  powiedzieć,  iż  podobna  do  założeń  każdej   z bibliotek, czyli gromadzenie i udostępnienie jak największej ilości książek. Jednakże proces ten odbywający się na globalną skalę  nie przybiera, jakby się wydawało wymiaru „światowej” biblioteki cyfrowej. Z  perspektywy prawnej i nie tylko, bo również wśród indywidualnych użytkowników  kwestia Google Books nie jawi się tak jasno.  Istnieje wiele, skrajnie odmiennych  opinii  o poczynaniach   Google   począwszy od   entuzjastycznych do   negatywnych.  Głównym problemem  w przypadku udostępniania książek w wersji elektronicznej jest łamanie praw autorskich.  Jest to tym samym najtrudniejszy do rozwiązania aspekt, gdyż niełatwo jest znaleźć kompromis zadowalający wszystkie ze stron. Samo ułatwianie dostępu do woluminów, często trudnych do znalezienia jest pozytywnym aspektem tego projektu, przynajmniej z perspektywy obywatela Polski, gdzie wiele pozycji publikowanych przez zagraniczne wydawnictwa są niemalże nie do zdobycia. Jest to również łatwy sposób na znalezienie samych informacji o danej książce Nie należy zapominać również o tym, iż podobnie jak inne inicjatywy Google takie jak np. Mapy także ta powstała wychodząc naprzeciw potrzebom społeczeństwa, w którym żyjemy, powstała po to by wprowadzić w życie pewne innowacje ułatwiające sprawne funkcjonowanie poprzez wyszukiwanie pożądanych informacji.
W  moim przekonaniu inicjatywa rozpoczęta  przez  Google jest pewnego  rodzaju rewolucją   i jak każda rewolucja tak i ta budzi pewne obawy wśród ludzi. Tym samym jest to również  proces, którego nie sposób już zatrzymać. Próby ograniczenia skanowania książek przez Google poprzez nakładanie kolosalnych kar według mnie mijają się z celem. Po pierwsze, jeśli w ogóle zahamują one w pewien sposób działania   Google    to mimo wszystko problem bezprawnego udostępniania książek nie zostanie w zupełności rozwiązany. Po drugie rozważając również mniej prawdopodobną sytuację, w której to Google wycofałoby się z skanowania książek, czy oznaczało by to koniec masowej digitalizacji książek? Z pewnością nie. Zamiast już istniejącego Google books, w które został włożony ogrom pracy wielu ludzi, powstałaby inna jednostka zajmująca się tego typu działalnością. Obecnie niektóre z bibliotek wychodzą naprzeciw projektowi Google udostępniając do przeczytania część z posiadanych pozycji w formie cyfrowej. Działają one jednak na znacznie mniejszą skalę, aczkolwiek nie łamią przy tym praw autorskich.

Specyfika współczesnego świata oraz rozwój technologii sprawia, iż nawet taki obszar jak książki wymaga cyfryzacji nie tylko w celu zapewnienia do nich dostępu, ale także w celu archiwizacji, zapisu danych materiałów na trwalszym nośniku, który jednocześnie zajmuje mniejszą przestrzeń.  Mimo to, wiele razy można było usłyszeć opinię od czytelników będących przeciwko cyfryzacji książek, argumentujących swój stosunek w tej kwestii, poprzez twierdzenie, iż książka w postaci zdigitalizowanej posiada mniejszą wartość niż książka papierowa. Trudno rozstrzygnąć czy w tym przypadku przyczyną takiej dewaloryzacji książki cyfrowej w stosunku do papierowej mogłaby być jej masowa dostępność czy jej niematerialność. W moim przeświadczeniu nie należałoby oceniać proces digitalizacji książek opierając się tylko i wyłącznie o problematyczne kwestie projektu Google, gdyż w szerszym ujęciu jest to proces niosący wiele możliwości. Samo gromadzenie informacji dotyczących książek z całego świata można porównywać do działań, jakie stosuje wobec nas - ludzi facebook. Czy zbierając jak największą ilość danych: osobowych, szczegółów dotyczących naszych preferencji, miejsca pracy itp. tworzy on więc zdigitalizowaną wersję naszej tożsamości?